listopada 18, 2020

Kubek z własnym napisem?...Namaluję sobie sam!

 Czasem tak bywa, że marzy nam się kubek z własnym napisem. Wiemy jak ma wyglądać, więc wysyłamy zapytanie do rękodzielnika, którego wyznaczyliśmy do spełnienia naszych marzeń. Po czym dostajemy wycenę i...Po krótkim researchu neta i przeczytaniu morza tutoriali, jak zrobić własny kubek, dochodzimy do jednego wniosku: namaluję sobie sam! Wyjdzie mi znacznie taniej. Ale czy rzeczywiście?...


Po pierwsze.... wybrać wzór.

    Dojrzałeś już do decyzji, ze chcesz własny kubek. Ewentualnie chcesz komuś spersonalizować ów kubek. Wynalazłeś prostą sentencję, masz prosty rysunek - coś jak na tych dwóch kubkach, które widnieją na górnym zdjęciu. Niby dużo roboty nie ma, więc powinno być prosto zrobić i tanio wyjdzie, nie?....

No nie do końca. Jeżeli mieszkasz w dużym mieście, gdzie możesz detalicznie zaopatrzyć się we wszystkie materiały - to pół biedy, bo stracisz tylko czas na dojazdy do sklepów. Jeżeli jednak nie masz dostępu do materiałów dedykowanych malowaniu na porcelanie, to musisz doliczyć koszty przesyłki. Oprócz tego kupujesz buteleczkę farby, która później do niczego ci się już nie przyda (chyba, że postanowisz zrobić więcej kubków). I pędzelki, na pewno ci się przydadzą. Ewentualnie mazaki lub konturówki do pisania po porcelanie, którymi teoretycznie łatwo operować. Acha i przede wszystkim trzeba posiadać piecyk. I tak, dobrze czytacie - wymieniam to, bo znam osobiście mieszkania, które owego cuda nie posiadają. 😉

Po drugie... praktyka czyni mistrza.

      Tego się nie przeskoczy. Sama pamiętam jak zaczynałam. Porównując  z moimi obecnymi pracami, widzę jakie błędy popełniałam i jak można by poprawić. I nie mówię, że było źle, ale im dłużej pracuję nad czcionkami, tym więcej się uczę, w konsekwencji tworzę coraz bardziej skomplikowane wzory. A proste napisy, które kiedyś zajmowały mi cały dzień, teraz robię w godzinę. Do tego mogę wybierać w czcionkach bardziej ozdobnych i jestem w stanie je zrobić. Kiedyś było to dla mnie nie do przejścia. I tu jeszcze wspomnę nieco o wyżej wymienionych konturówkach i mazakach: ja po prostu nie lubię nimi pracować. Do tej pory żadna konturówka i żaden mazak nie był na tyle precyzyjny dla mnie, by wyrysować linię o szerokości 0,3 mm i paradoksalnie (według mnie) - dla ładnego efektu czcionki trzeba z nimi się bardziej namęczyć niż z pędzelkiem. Wobec tego, jeśli kubek ma być czymś eleganckim i ma cieszyć oko długi czas - lepiej chyba zdać się na osobę pracującą z tematem na co dzień?...


Po trzecie... Materiały i technika.

   W późniejszych wpisach tego bloga mam zamiar trochę o tym opowiedzieć, ale nie oszukujmy się - każdy rękodzielnik ma swoje tajemnice i na tym to polega. Mistrzowie swojego fachu raczej nie przekazują czegoś, do czego sami doszli metodą prób i błędów -  ot tak. Weźmy przykład japońskiego mistrza Jiro - sushi mastera. Ma malutki lokal, do którego ustawiają się długie kolejki. Jako klient spędzasz tam niecałe pół godziny, a zapłacisz gruby hajs za możliwość zjedzenia ponoć najlepszego sushi na świecie. Ale Jiro skrzętnie pilnuje swoich sekretów i prawdopodobnie tylko jego synowie (następcy) znają technikę tworzenia najlepszego sushi. 
  Mi trochę zajęło znalezienie swojego ulubionego rodzaju pędzli, farb, dobór temperatury wypalania (podawane wszędzie stałe temperatury nie zawsze mają swoje przełożenie na praktykę). Naprawdę chce ci się w to bawić?...



Po czwarte... ja chcę sam!

   Jeżeli mimo wszystko jesteś pewien, że twoim przeznaczeniem jest namalowanie kubka, to zajrzyj do kolejnego postu, przedstawiłam w nim od początku do końca, jak stworzyć sobie własne, ręcznie malowane naczynie. 😉 

Mam nadzieję, że ten post Was zaciekawił. Dajcie znać 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Handmade z pasją i fantazją , Blogger